29. Kongres SECEC-ESSSE - Lata starań przyniosły efekty - rozmowa z prof. Przemysławem Lubiatowskim

- Organizacja tak dużego wydarzenia daje frajdę, ale mniej więcej od tygodnia, czyli od momentu, gdy mamy pewność, że wszystko wypali prawidłowo. Stres z większości z nas już zszedł, teraz ja osobiście mam takie pozytywne pobudzenie – mówi też przed startem XXIX Kongresu Europejskiego Towarzystwa Chirurgii Barku i Łokcia prof. Przemysław Lubiatowski, Prezydent całego Kongresu.

Od 15 do 18 września w stolicy Wielkopolski odbędzie się najważniejsze w tym roku spotkanie specjalistów zajmujących się barkiem i łokciem – tak chirurgów, jak i fizjoterapeutów. Kongres SECEC-ESSSE jest wydarzeniem niezwykle prestiżowym, a tym roku szczególnym – pierwszym tak dużym w czasie pandemii, organizowanym w systemie stacjonarnym. O tym, jak otrzymuje się organizację kongresu, specjalnych wydarzeniach, światowych sławach z zakresu medycyny i nie tylko, a także ciekawych poruszanych tam zagadnieniach, mówi ortopeda Rehasport prof. Przemysław Lubiatowski, Prezydent XXIX Kongresu SECEC-ESSSE.

 

Czy w ostatnich tygodniach był czas na cokolwiek innego niż przygotowanie Kongresu SECEC?

Prof. Przemysław Lubiatowski: - Nie, poza pracą medyczną oraz tą z pacjentami, to wszystkie inne kwestie zeszły na dalszy plan. Nawet nie myślę o tym, co się jeszcze może wydarzyć. Na te ostatnie chwile przed kongresem sto procent energii zostawiam na przygotowania.

 

Jakim cudem udało się wywalczyć prawo organizacji tak wielkiego wydarzenia w Poznaniu, skoro przez kilkadziesiąt lat Kongres SECEC czy ICSEC ani razu nie odbył się w Polsce, a tylko raz w ogóle w tej części kontynentu?

- To były lata starań, naszych ciężkich podchodów. To coś jak wybór gospodarza igrzysk olimpijskich – miasta starają się o organizację kongresu. Poznań nie był jeszcze znanym ośrodkiem w Europie, więc z reguły wygrywali inni kandydaci, typu Berlin czy Mediolan. Właśnie z tego względu, że są większe, a dwa: te państwa znane są w wysokiego poziomu nauki, a mówię tu o chirurgii barku i łokcia. My musieliśmy na to zasłużyć, wydreptać swoje ścieżki, pokazać się z dobrej strony. To było wiele lat organizowania w Poznaniu międzynarodowego kursu, na który zapraszaliśmy wykładowców z całego świata. I krok po kroku stopniowo budowaliśmy swoją markę, więc wszystko przyszło we właściwym czasie. Zebraliśmy bowiem doświadczenie, dojrzeliśmy. Ten obecny czas, abstrahując już od pandemii, to najlepszy moment. Jesteśmy gotowi by przeprowadzić ten kongres najlepiej jak się da.

 

A z kim wygraliście głosowanie?

- Wygraliśmy z Irlandią, czyli Dublinem. To jednak tylko jedna strona medalu, bo druga jest taka, że w zasadzie po tylu latach starań nie mieliśmy już w tym okresie konkurencji. Wszyscy nas uznali, mieliśmy generalnie stuprocentowe poparcie.

 

Ile osób pracuje przy organizacji takiego kongresu?

- Bardzo dużo, bo organizacja takiego przedsięwzięcia jest wielopoziomowa. Jest więc warstwa naukowa, jest zarządzająca i jest organizacyjna. W warstwie naukowej zawsze odpowiada zarząd towarzystwa, ale nawet tutaj te zadania są bardzo rozproszone i jest wiele osób, komisji naukowych dotyczących różnych dziedzin. Można powiedzieć, że w takim aktywnym zespole w sferze naukowej pracuje od pięciu do dziesięciu osób, a za warstwę administracyjną, czyli by wszystko stało na wysokim poziomie, odpowiedzialne są dwie osoby z Hiszpanii z firmy organizującej spotkanie, dwie z polskiej Termedii oraz w naszym zespole medycznym niemal codziennie pięć osób. Oczywiście wiele osób jest zaangażowanych w poszczególne elementy organizacyjne, w taką ceremonię otwarcia czy organizację imprez socjalnych.

 

Ten kongres to sukces ortopedii polskiej, poznańskiej, samej kliniki Rehasport?

- Wszystkich razem, to bez wątpienia. Bo historycznie polska ortopedia pochodzi z Poznania, większość zespołu organizacyjnego jest z Rehasport, ale nie tylko, bo także z Kliniki Chirurgii Ręki. Zespół jest więc łączony.

 

Ilu gości ostatecznie dotrze na kongres?

- Liczymy, że będzie to około 500 osób, co jest zdecydowanie mniejszą liczbą niż w erze przedpandemicznej. To jednak naprawdę dobry wynik, zwłaszcza, że to pierwszy na świecie kongres barku i łokcia zorganizowany face-to-face. Amerykańskie towarzystwo zrezygnowało ze swojego, inne podobnie, więc jesteśmy tu pionierami. Dodatkowo organizujemy też streaming online, ale ciężko przewidzieć liczbę osób, które z niego skorzystają, bo wiele z nich loguje się w ostatniej chwili.

 

Można już wskazać autorytety z zakresu chirurgii barku i łokcia, które dotrą do Poznania?

- To będą same autorytety! (śmiech). To, co jest fajne w tegorocznym kongresie, to że będzie on na dobrą sprawę światowym kongresem, bardzo wymagającym naukowo. Trudno się tu dostać, by zgłosić swoją prezentację czy omówić badania. Bardzo duża jest konkurencja, wiele prac odpada. Nie ma co ukrywać, że sporo podobnych przedsięwzięć zostało odwołanych, dlatego specjaliści chcą się w Poznaniu zaprezentować, ale też i posłuchać. Będą więc osoby nie tylko z Europy, ale i z Ameryki Północnej, Południowej czy Azji. Z uwagi na pandemię przedstawiciele tych kontynentów zawitają do nas w trochę okrojonej liczbie, ale ich reprezentacja naukowa wciąż będzie wysoka. A Europa ma być reprezentowana całościowo: tak starsze legendy, nasz bliski przyjaciel Alessandro Castagna, Roger Emery czy Pascal Boileau, jak i młodsze, wschodzące gwiazdy, np. mój kolega Markus Scheibel czy Philippe Collin. Fajne jest to, że dochodzi do bliskiej łączności między Europejskim a Amerykańskim Towarzystwem Barku i Łokcia, a do Poznania przyleci aktualny prezydent tego drugiego Mark Frankle, który ma zresztą polskie korzenie, jak i Bernard Morrey. Bernie jest absolutną legendą chirurgii łokcia, już na emeryturze, ale przez wiele lat zarządzał ortopedią w Mayo Clinic. Będzie miał u nas specjalny wykład. No i pokażą się też ortopedzi z Korei Południowej, mój kolega Jae Chul Yoo, jeden z najbardziej znanych chirurgów w tym kraju.

 

Także w programie zaczynającego Kongres SECEC Zjazdu Polskiego Towarzystwa Barku i Łokcia można znaleźć sporo międzynarodowych akcentów, również tych spoza Europy.

- Tak, i to jest znakomita wiadomość. Wszyscy przyjęli nasze zaproszenia, a chcemy utrzymać bliskie połączenie polskiego towarzystwa ze światem. A oni to przyjęli z godnością, tak prezes amerykańskiego towarzystwa, jak i francuskiego czy niemieckiego.

 

Czy na tym poznańskim kongresie będą jakieś kluczowe zagadnienia? Coś, nad czym jakoś szczególnie chcecie się pochylić z zakresu barku i łokcia?

- Rozmaitość i rozpiętość tematyczna jest bardzo duża, więc można z jednej strony powiedzieć, że cały zakres jest pokryty i zajmiemy się każdym aktualnym tematem. Będą też jednak dwa takie naukowe, wyjątkowe sympozja: półtoragodzinne spotkania, na który bardzo dokładnie omawiany jest konkretny temat. Jednym z nich będzie zakażenie w endoprotezach barku, co jest tematem bardzo trudnym i niewdzięcznym. Ale to fajnie, że możemy posłuchać o rzeczach trudnych. Drugi temat jest dla nas szczególny, wydarzy się pierwszy raz, ale to już taka nasza poznańska uroda, bo my lubimy łączyć ortopedię z fizjoterapią. Po prostu mamy to codziennie, szczególnie w Rehasport, a na Kongresach SECEC jeszcze tego nie było. Bardzo oręduję temu, że udało się włączyć sympozjum, na którym spotkają się ortopedzi z SECEC, z fizjoterapeutami biorącymi udział w EUSSER. To sympozjum zostanie poświęcone specjalnemu rodzajowi niestabilności, tzw. nieurazowemu. Trudny, skomplikowany temat, z którym ciężko czasami sobie poradzić. A tu najlepsi specjaliści przyjadą i będą o tym mówić.

 

Co zaprezentuje zespół z kliniki Rehasport?

- Zaistniejemy w wielu miejscach, tak przez moją osobę, jak i wielu naszych specjalistów. Dr Joanna Wałecka jest członkiem zarządu SECEC jako młody ortopeda, który zainicjował Junior Committee, czyli zespół młodych osób w chirurgii barku i łokcia. Zorganizowała i poprowadzi całą sesję tylko dla osób młodych, a to silny akcent. Zresztą jest pierwszym członkiem zarządu towarzystwa jako Junior Committee. W części ortopedycznej będziemy brali udział w warsztatach razem z firmą Smith&Nephew, podobnie jak i w warsztatach rehabilitacyjnych przez osoby Pawła Cisowskiego i Jakuba Kaszyńskiego. Z kolei razem z RSQ, z którym działamy i współtworzymy jeden z grantów naukowych dotyczących analizy ruchu, pokażemy RSQ Motion. Pracowaliśmy nad tym przez ostatnie dwa lata, od strony technologicznej robiło to RSQ (zespół prowadzony przez Martę Szczetyńską), a od strony medycznej zespół z Martyną Białecką na czele. Ten projekt będzie miał niezwykłe zwieńczenie i jest jednym z ciekawszych punktów całego kongresu, a odbędzie się podczas ceremonii otwarcia. Przyjęło się, że nie ma na takich spotkaniach części artystycznej, by nie było posądzenia, że tracimy czas na przyjemności, zamiast zająć się nauką. Nie będzie więc koncertu, ale coś, co nazwaliśmy Art and Research. Będziemy chcieli pokazać, że części neurofizjologiczne i uczenie się kunsztu mają ogromne znaczenie w ortopedii i rehabilitacji, co można udowodnić poprzez muzykę. Maestro Janusz Wawrowski to jeden z najlepszych polskich skrzypków, światowej klasy wirtuoz grający na jedynym w Polsce stradivariusie, a do tego mój bliski kolega z tego miasta co ja, Konina. Z wielką przyjemnością zgodził się uczestniczyć w tym eksperymencie, a sam jest zresztą naukowcem, profesorem. Podłączymy go do czujników ruchu i oprócz tego, że on będzie grał, to my na bieżąco przeanalizujemy jego ruchy na monitorze. Wszyscy to zobaczą, a Paweł Cisowski oceni strukturę ruchu. To bardzo mocny punkt programu, nasz, jako Rehasport, a także RSQ.

 

Ciekawie zapowiada się chyba również wykład prof. Aleksandra Wolszana?

- To znakomita sprawa. Udało się zaprosić go do Poznania, a on przyjął to zaproszenie w amerykańskim stylu, jednym zdaniem. Odpisał, że akceptuje. A trzeba pamiętać, że to było dwa lata temu, bo wtedy zaprosiliśmy profesora na ubiegłoroczny Kongres SECEC, który jednak z powodu pandemii został o rok przesunięty. On nie zrezygnował, przyjedzie i opowie o astronomicznej przyszłości ludzkości. To niesamowite, że można coś takiego usłyszeć od Kolumba przestworzy, czyli osoby, która jako pierwsza odkryła planety poza naszym Układem Słonecznym.

 

Czas na odpoczynek będzie dopiero w niedzielę 19 września, już po Kongresie SECEC?

- Przypuszczam, że tak, ale powiem szczerze, że stres już opadł w zeszłym tygodniu, gdy wszystko poogarnialiśmy i okazało się, że działa. Teraz pozostały jeszcze drobne kwestie, ale my trzymamy już łódkę na fali, a najważniejsze, że na tej fali się znaleźliśmy.

 

Zorganizowanie tak olbrzymiego przedsięwzięcia daje dużą frajdę?

- Od tygodnia już tak, czyli od momentu, gdy mamy pewność, że wszystko wypali prawidłowo. Stres z większości z nas już zszedł, teraz ja osobiście mam takie pozytywne pobudzenie.

Rozmawiał Andrzej Grupa