29. Kongres SECEC-ESSSE - pierwsze skrzypce z dr n. med. Pawłem Cisowskim

29. Kongres Europejskiego Towarzystwa Chirurgii Barku i Łokcia (SECEC/ESSSE), który odbędzie się w dniach 15-18 września w Poznaniu, to nie tylko wielkie święto dla ortopedów, ale także i dla fizjoterapeutów. - Dla fizjoterapeutów, nie tylko z Polski, ale i spoza niej, to wielka rzecz, która pozwala zwiększyć wiedzę i umiejętności – podkreśla dr n. med. Paweł Cisowski, fizjoterapeuta z Kliniki Rehasport, uczestnik Kongresu.

Fizjoterapeuci znajdą zapewne dla siebie wiele ciekawych tematów podczas całego Kongresu SECEC-ESSSE, ale szczególnie istotne będą dla nich dwa ostatnie dni: piątek i sobota. Wtedy odbędą się prezentacje, wykłady i warsztaty związane z Europejskim Towarzystwem Rehabilitacji Stawu Ramiennego i Łokciowego.

Spodziewam się, że dla uczestników pierwszego od dłuższego czasu kongresu ma on istotne znaczenie. A dla Pana ważniejsze będą wydarzenia związane z SECEC, czy może z EUSSER, czyli Europejskim Towarzystwem Rehabilitacji Stawu Ramiennego i Łokciowego?

Dr n. med. Paweł Cisowski, fizjoterapeuta Rehasport: - Powiedziałbym inaczej: jedno i drugie to bardzo duże wydarzenia, mające największą europejską rangę. Dla fizjoterapeutów, nie tylko z Polski, ale i spoza niej, to wielka rzecz, która pozwala poszerzyć wiedzę i umiejętności. Mamy tu nie tylko prezentacje i bardziej teoretyczne wykłady, ale i warsztaty praktyczne. Dla fizjoterapeutów to bardzo ważne.

Jak wygląda Pana rola podczas Kongresu? 

- Będę zaangażowany od samego początku, bo mam pierwsze wystąpienie związane z prezentacją występu Maestro Janusza Wawrowskiego, znakomitego skrzypka, ale i prezentacją technologii, która pozwala na analizę ruchu. Mamy więc jakby przerywnik kulturalny, ale i połączony z nowoczesną techniką. Dodatkowo będę miał jeszcze wykład związany z przeciążeniami w sporcie i aktywności rekreacyjnej w stawie ramiennym, prowadzę również warsztat odnoszący się do analizy ruchu.

Ilu fizjoterapeutów uczestniczy w takich kongresach?

- Trudno powiedzieć, ilu będzie ich teraz, bo jednak z uwagi na obostrzenia covidowe, nie wszyscy mają pełną możliwość poruszania się. Gdy uczestniczyłem w poprzednich kongresach, zazwyczaj było nas kilkuset. Teraz spodziewam się, że będzie jednak mniej, ale dla tych nieobecnych część zajęć będzie dostępna online.

W założeniu to kongres dla chirurgów, a jednocześnie jest bardzo istotny dla fizjoterapeutów. To chyba podkreśla znaczenie współpracy między tymi dwoma grupami medyków?

- Tak to powinno wyglądać, nasza praca powinna być ścisłą współpracą, bo światy ortopedów i fizjoterapeutów są połączone, to nie są dwa różne byty. My się po prostu uzupełniamy, nie stanowimy konkurencji. Sama kwestia dokładnej diagnozy, sprawdzenia, z jakim problemem przychodzi pacjent, należy do lekarza. I w zależności od stanu, może on być leczony zachowawczo albo operacyjnie. Jeśli zachowawczo, to jest to już głównie nasza rola. A jeśli operacyjnie, to zabieg wykonuje lekarz, ale później i tak pacjent trafia do nas, bo musimy pomóc przywrócić mu pełną funkcję. Sukces w leczeniu jest więc efektem tego, jak my będziemy ze sobą współpracować oraz z pacjentem. Te trzy osoby musza być maksymalnie zaangażowane w proces powrotu do zdrowia.

Czyli to jest to wszystko, do czego przekonywał ponad pół wieku temu w Poznaniu prof. Wiktor Dega, a co dziś tak często jest podkreślane przez Rehasport? Tyle że na świecie nie zawsze tak chyba było, prawda?

- Myślę, że to zawsze było skomplikowane, wiele zależało tu od ludzi. Od tego, czy była chęć współpracy, bo wcale nie jest takie pewne, że u wszystkich była ona ścisła. Światowe trendy są jednak takie, by zacieśniać te więzy, bo wówczas bardziej prawdopodobny jest sukces terapii.

Czy fizjoterapeuci specjalizują się tylko w całym spektrum urazów i patologii barku i łokcia, jak np. ortopedzi, czy raczej szerzej patrzą na ciało człowieka?

- Są różne podejścia, zmienia to się w niektórych rejonach świata. Niektórzy fizjoterapeuci podejmują próby, by rzeczywiście powstała taka specjalizacja, że ktoś zajmuje się tylko i wyłącznie kończyną górną. Moje zdanie jest inne: każdy z nas może i trochę lepiej czuje się w jakiejś części ciała, jeśli chodzi o leczenie, ale nie powinniśmy się specjalizować tak jak lekarze. Nas dotyczy bowiem bardziej praca z funkcjami u pacjenta. Przychodzi ktoś z bólem w obrębie stawu ramiennego, ale ten ból może być związany z problemem np. w odcinku szyjnym kręgosłupa, albo innym stawie leżącym jeszcze dalej.  Stąd specjalizacja nie powinna być aż tak zawężona, bo poprawa funkcji może wiązać się z pracą z całym ciałem, a przede wszystkim pracujemy z samym pacjentem. Czyli nie z uszkodzoną strukturą, na czym często polega np. leczenie ortopedyczne. W przypadku powrotu funkcji może być tak, że im dłużej trwa problem, tym większe jest prawdopodobieństwo, że doszło do jakiejś kompensacji. Inaczej mówiąc: jeśli podniesienie ręki powoduje dolegliwości przez dłuższy czas, pacjent wykorzystuje dodatkowe ruchy, aby nie zwiększać bólu. I wtedy musimy pracować jak najbardziej kompleksowo.

Rozmawiał Andrzej Grupa